Jak to było na początku?
Zapewne kojarzycie historię zaginionej małej blondwłosej dziewczynki, której rodzice rozpaczliwie apelowali o pomoc w odszukaniu?
W 2007 roku rodzina McCannów wraz z innymi znajomymi i ich dziećmi udała się na wycieczkę do Portugalii. Miło spędzali czas oddając się jedynie przyjemnościom. Wieczory zdecydowanie były zarezerwowane dla dorosłych. W hotelowej restauracji, codziennie o tej samej godzinie, przy tym samym stoliku zasiadali do kolacji, podczas kiedy dzieci same smacznie spały w łóżkach. Z relacji rodziców, co mniej więcej 20-30 min. jedna osoba z towarzystwa szła zajrzeć do dzieci. Podczas jednej z takich kolacji doszło do straszliwej tragedii.
Rozczarowanie?
Kiedyś interesowałam się tematem, powiedziałabym bardziej jak obecnie. Nie wyciągałam pochopnych wniosków i nie poddawałam rodziców osądom. Nie ukrywam, że nigdy nie było to łatwe, biorąc pod uwagę pewne kwestie, jakie zostały ujawnione niedługo po zaginięciu dziecka.
Stąd też niecierpliwie czekałam na premierę filmu, ponieważ liczyłam na wyjaśnienie tych najbardziej interesujących mnie tematów.
Niestety, rozczarowałam się, i to bardzo.
Wiedziałam, że jeśli film nie zostanie nagrany za zgodą rodziców, czy też z ich udziałem, #netflix będzie musiał bardzo uważać na zamieszczony w nim materiał. Rodzina McCannów nie przepuściłaby „okazji” ewentualnego zaskarżenia producentów.
Na tą chwilę domyślam się jedynie, że jednak brali czynny udział w jego tworzeniu, bądź pilnowali, aby wyjść z niego z twarzą.
Moje zdanie.
Wiem, nadany przeze mnie ton wypowiedzi świadczy o zdecydowanej niechęci do nich, jako rodziców.
Postaram się wyjaśnić z czego to tak naprawdę wynika. Otóż, na wstępie zaznaczę, że nie uważam ich za osoby winne skrzywdzenia własnego dziecka. Nie uważam również, że jako rodzice działali w zmowie ze swoimi znajomymi uczestniczącymi w wakacjach. Mało tego, jako rodzić rozumiem ich szok, żal, niezrozumienie i smutek, który im towarzyszył podczas zniknięcia dziecka. W związku z powyższym uważam, że mieszanie się czy zmiany w zeznaniach działają tylko i wyłącznie na ich korzyść. Ciężko wymagać od zrozpaczonych rodziców jasnego i klarownego myślenia w przypadku tak straszliwej tragedii.
Dlaczego uważam, że rodzice mają nieczyste sumienie?
Teraz przejdę do meritum sprawy, czyli tego, co stoi mi ością w gardle, co do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione. Temat został jedynie poruszony w filmie i zupełnie nie rozumiem, jak można przejść nad tym do porządku dziennego.
Zaraz po zorientowaniu się, że mała Madeleine zaginęła, doszło do niemałego zamieszania, w wyniku czego, mnóstwo, nie rzadko obcych rodzinie osób przewinęło się przez ich dom. Bliźnięta, śpiące w tym samym pokoju co Madeleine, nadal smacznie spały. Przespały całą noc i zbudziły się dopiero późnym rankiem następnego dnia. Jak to jest możliwe, że tak małe dzieci nie obudziły się ani na chwilę? W filmie pada to pytanie i odpowiedź. Otóż, matka dziewczynki uznała jedynie, że być może porywacz podał coś dzieciom, aby te nie zaalarmowały o jego zamiarach.
Wszystko legło w gruzach.
I w tym momencie rujnuje to moje podejście do sprawy i oceny całej sytuacji. Nasuwają się kolejne pytania, pozostawione bez odp. Oboje są lekarzami. W chwili zaginięcia dziecka, jak mogli nie sprawdzić, co dzieje się z pozostałymi dziećmi? Jeśli podejrzewali, że ktoś mógł im podać środki usypiające/odurzające, to dlaczego nikt nie sprawdził, w jaki sposób mogło się to stać? I w końcu, jeśli to prawda, to dlaczego sprawa nie została zweryfikowana dogłębnie, a dzieci nie zostały poddane szczegółowym badaniom?
Chyba, że sami coś im podali i robili wszystko aby ta informacja nie ujrzała światła dziennego. Dla mnie ta kwestia jest kluczowa w odbiorze ich jako świadomych/nieświadomych rodziców. Do tego wszystkiego fakt pozostawiania dzieci bez opieki w domu, który tak naprawdę stał otworem dla wszystkich 😑
Polecam zapoznanie się z serialem każdemu, nawet tym, którzy byli wcześniej w posiadaniu jakichkolwiek informacji.
Trailer do filmu: