Nietypowa bajka dla dorosłych — film Netflixa Love, death and robots
Antologia animowanych filmów dla dorosłych Love, death and robots to zbiór 18 kilkunastominutowych nowel.
Przerażające stworzenia, nikczemne niespodzianki i czarny humor, to tylko nieliczne opisy zawartości dzieła Tima Millera i Davida Finchera. Love, death and robots to istny majstersztyk. Panowie niejednokrotnie udowodnili, że znają się na pracy i że potrafią tworzyć arcydzieła. Wspólnie udało im się sprowokować widzów do dyskusji, a krytyków doprowadzić do wrzenia.
Mieszanka gatunków i dowolność w tworzeniu
Love, death and robots jest mieszanką gatunków filmowych — głównie sci-fi i thriller, czasem nawet horror — które w niesamowity sposób przeplatają się między sobą. Do ideału im daleko, ale nie oznacza to jednocześnie złego odbioru. Każdy odcinek został stworzony przez inną ekipę. Daje to nam zupełnie różną, oryginalną i nietypową interpretację tytułowego contentu. Niektóre epizody, aż proszą się o kontynuację, inne natomiast są idealnie skrojone na miarę krótkometrażowego filmu. Ciężko byłoby mi wybrać jedną, według mnie najlepszą, historię. Jednak posiadam kilku faworytów, z których wytypowałam trzy epizody. Ci którzy oglądali filmy, zapewne już się domyślają, że są to te, znajdujące się na obrazku w artykule.
Pierwszy z nich to Sonnie’s edge, gdzie po zakończeniu epizodu, zbierałam szczękę z podłogi. Film zachwycił mnie do tego stopnia, że w dalszym ciągu ubolewam nad brakiem jego kontynuacji. Drugi w kolejności jest Three robots — niesamowity zlepek czarnego humoru w post-apokaliptycznym mieście. Również w przypadku tego filmu nie obraziłabym się na możliwość obejrzenia kolejnych odcinków. I ostatni, trzeci, to Zima blue, który doprowadził mnie to potężnego kaca moralnego, egzystencjalnego, i w zasadzie, po nim również ciężko było mi się pozbierać.
Każdy znajdzie coś dla siebie
Jak już wspomniałam wyżej, każdy z odcinków jest inny. Wyolbrzymione i wulgarne materiały oraz sporo efekciarstwa dają nam nietypową rozrywkę, która w zasadzie jest jak najbardziej do przyjęcia. Nie wszystkie filmy spodobają się każdemu, ale to właśnie daje nam ta różnorodność epizodów. W głównej mierze to od nas samych będzie zależało, czy to co zaprezentowali nam reżyserowie spełni nasze oczekiwania. Od siebie, zapewniam — jeśli nie boicie się innego, sarkastycznego, czasem nawet chamskiego i rubasznego poczucia humoru — nie zawiedziecie się na tej antologii.