„Czułam się olbrzymia i napęczniała. Czułam się jak morze, w którym stanął i wysikał się i wysrał. Czułam brzegi swojego ciała, zakładające się na siebie i odwijające na zewnątrz jak w kociej kołysce (…). Zaczął się na mnie wyżywać.”
Jest to opis gwałtu dokonanego tuż przed zabójstwem nastoletniej dziewczyny, głównej bohaterki książki.
Bardzo długo trawiłam tę książkę, a właściwie to ona trawiła mnie. Ostatecznie zostałam powyginana, wypluta i zostawiona sama sobie. Potrzebowałam niemalże dwóch tygodni, aby się po niej pozbierać. Gdyby ktoś mnie zapytał, właściwie dlaczego ona mną tak wstrząsnęła, nie umiałabym odpowiedzieć na to pytanie. Czytałam dużo bardziej przykre książki, które w efekcie ze względu na swoją tematykę ściskały mój gardziel. Nie wiem, jest w niej coś niesamowitego, coś, co przyprawia o ciarki na całym ciele.
Schematyczne działanie.
Historia jak jedna z wielu. Dziewczyna wraca ze szkoły używając skrótu przez pole kukurydzy. W drodze powrotnej spotyka sąsiada, który pokazuje jej kryjówkę dla dzieci zbudowaną pod ziemią. Dziewczyna świadoma tego, co jej mężczyzna proponuje, po szybkiej analizie sytuacji zgadza się na zejście pod ziemię. Fascynacja i niedowierzanie okazują się być silniejsze od rozsądku. I tak kończy się jej życie.
Susie, główna bohaterka trafia do nieba i z niego obserwuje oprawcę swojej śmierci, jak zaciera ślady, swoją rodzinę, jak rozpacza po jej śmierci. Sama również nie potrafi się pogodzić z tym, co się stało. Dlatego też poddaje się powolnej analizie życia na Ziemi, co z czasem pozwala jej nabrać dystansu.
I co w tym niesamowitego?
Po szokującym początku, akcja książki drastycznie zwalnia. Dla wielu, jak czytałam opinie, to problem. W mojej ocenie jest to potrzebne. Powieść jest tak silnie naładowana emocjami, że nie sposób ich ignorować.
Wydaje mi się, że to jest właśnie ten element, który wywarł na mnie największe wrażenie. Tyle w mniej zła i smutku a zarazem radości i miłości, że człowiek nie jest w stanie tego wszystkiego w sobie pomieścić.
Przeżywałam z nią wszystkie historie związane z jej rodziną i przyjaciółmi. Każdy smutek, radość, również oddziaływały bezpośrednio na mnie i na moje postrzeganie sytuacji.
Jeśli o to chodziło pisarce, przyznaję, udało jej się wypełnić swoją misję w 100% w przypadku mojej osoby.
Dodatkowo chciałabym zaznaczyć, że poniekąd podziwiam autorkę książki, ponieważ jako nastoletnia dziewczyna również była ofiarą gwałtu. Być może właśnie za jego sprawą kumulacja uczuć i emocji rozlały się na kartki powieści. Dziękuję jej za siłę, odwagę, za głos mówiący w imieniu innych pokrzywdzonych, które nigdy nie miały odwagi głośno mówić o swoich uczuciach.
Uważam, że książka jest warta uwagi, mimo wielu fantastycznych wątków, gdyż nie one są najistotniejsze w tej całej historii.