Seller wszech czasów, czyli thriller psychologiczny według Fitzka
Wybuchowy thriller psychologiczny. Już na wstępnie okładka krzyczy do nas, że jest to książka skierowana do fanów Pasażera 23. Właściwie to nie wiem, nie czytałam, więc nie wykluczam, że wszyscy ci, którzy czytali tę książkę, faktycznie również zachwycać się będą i Przesyłką. Może ja do tej elity nie należę i niestety nie rozumiem fenomenu twórczości pana autora, albo zwyczajnie z tą powieścią jest coś nie tak. Jak już wspomniałam wyżej, okładka zasypuje nas informacjami przemawiającymi na korzyść pisarza. Świadczą o tym ilości sprzedanych egzemplarzy w przeciągu siedmiu miesięcy. Kurcze, więc jako czytelnik faktycznie nie powinnam żałować zakupu.
Oczywiście ironizuję sobie, ponieważ nie od dzisiaj wiemy, że coś, co się dobrze sprzedaje, wcale nie musi być dobre w odbiorze. A na te wszystkie sellery duży wpływa mają ilości sprzedanych egzemplarzy. Więc jeżeli wydawnictwo faktycznie zainwestuje w dobrą reklamę, jest szansa, że książka dobrze się sprzeda.
Thriller psychologiczny
Thriller to może jest, może nawet psychologiczny, jednak ten cały twist, który zafundował autor na końcu powieści, nie był czymś, czym generalnie można by się zachwycać. Nie potrafię powiedzieć, czy moja niechęć wynika z faktu, że książka jest kiepsko napisana. Być może to zakończenie jest jak najbardziej ok, tylko ja w tej chwili nie potrafię tego docenić. W każdym razie, czytałam lepsze powieści.
Krótko o fabule
Emma Stein, znana pani psychiatra, żona i niedoszła matka, w pokoju hotelowym zostaje zgwałcona przez „Fryzjera” — mordercę, który dotychczas, zanim uśmiercił swoje ofiary, golił im głowy. W przypadku Emmy sytuacja wygląda zgoła inaczej — kobieta żyje. Nie wie, co prawda, co dokładnie się stało i w jaki sposób znalazła się na przystanku autobusowym. Jedyne czego jest pewna to, że została zgwałcona, pozbawiona swoich pięknych włosów i najważniejszego — dziecka, które poroniła tuż po napadzie.
Najchętniej rozłożyłabym tę historię na czynniki pierwsze, aby udowodnić wam słabą fabułę i błędy, które potwornie utrudniały czytanie książki. Myślę, jednak jeżeli przedstawię kilka cytatów, być może sami wyciągniecie odpowiednie wnioski i zdecydujecie, czy jest to lektura skierowana do was.
Jest źle, jak bardzo, przekonacie się sami
O ile obserwujecie mój profil na Facebooku, widzieliście już zapewne screena, jakiego umieściłam zaraz po rozpoczęciu tej książki. Jeżeli jednak nie, przytoczę wam w tym miejscu kilka cytatów więcej.
Jest akcja, dzieje się, czekam pełna napięcia na ciąg dalszy, czytam więc:
Za to usłyszała coś, co w ogóle nie było możliwe.
Tuż przy uchu: chrząkanie.
Mężczyzny.
(…) Mężczyzna znów chrząknął, a potem, kiedy była już pewna, że zamarza od wewnątrz, poczuła ostrza.
Niewidoczne w ciemności, ale aż nadto dobrze słyszalne tuż przed twarzą, ponieważ wibrowały.
Srrrrrrr.
I takim oto sposobem, zamiast głównej bohaterki, ja padłam trupem (śmiech). Później to nieszczęsne „Srrrrrr” pojawia się w książce jeszcze kilka razy. Dodatkowo poza zwyczajnymi błędami, literówkami, miałam wrażenie, że książka fatalnie została przetłumaczona. Zaczęłam się zastanawiać, czy Niemcy tak samo kiepsko piszą, jak kiepsko brzmi ich język (śmiech). Oczywiście wiem, że tak nie jest. Jednak składnia w tłumaczeniu na język polski pozostawia wiele do życzenia. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że niestety, ale tym razem to wina samego tłumaczenia i kiepskiej redakcji, aniżeli samego autora. Jednoznacznie stwierdzić tego nie mogę, ponieważ nie miałam możliwości zapoznania się z oryginałem książki.
Dawniej, w czasach przed, Emma (…).
Zupełnie nie rozumiałam, co to „przed” miało znaczyć, ponieważ nigdzie w książce nie zostało to wyjaśnione. Dopiero przy którymś razie, załapałam, że autorowi zapewne chodzi o zdarzenia sprzed napadu.
A więc jestem dla niego taką klientką.
Nie była już traktowaną jak córka przyjaciółką, lecz trudną klientką, której opowieść trzeba skrupulatnie sprawdzić.
Tak, dobrze czytacie, to żadna pomyłka z mojej strony.
Jeśli się nie myliła, wciąż wisiały tam na ścianie sanki, które Philipp kupił, kiedy się wprowadzili (…).
Być może dzisiaj, kiedy sanki posłużą za środek transportu dla Samsona, wydatek się zwróci.
Tak, jest to zdanie wyciągnięte z całkiem obszernego opisu, ale wymagało przedstawienia, w celu ukazania jego bezsensowności. Chwilkę wcześniej autor opisywał, jak Emma, w panice z trudem próbuje się ubrać, aby zawieźć zdychającego psa do weterynarza. Naprawdę nigdy nie zrozumiem, dlaczego bohaterzy w takich sytuacjach, zamiast skupić się na tym, co robią, rozprawiają na tematy zupełnie zbędne.
To i wiele innych
Przesyłka niestety kryje w sobie całe mnóstwo innych błędów, których pozwólcie, nie będę przytaczała. Mnogość pomyłek spowodowała, że „wspaniały thriller psychologiczny” stracił na swoim uroku. Oczywiście nie neguję, że książka mimo wszystko w dalszym ciągu może się podobać.
Osobiście odradzam, dla mnie to była droga przez mękę. Czułam się, jakbym czytała te wszystkie memy, gdzie twórcy „nabijają się” z absurdalnego brzmienia języka niemieckiego.
Nie wiem, czy to przypadek, ale takie niestety miałam skojarzenia. Myślę, że daruję sobie kolejne powieści pana autora. A was zapraszam do dyskusji.