Sheryl Browne i jej powieść Opiekunka jako thriller
Dobra opiekunka — nie ma takiej, nie wspominając o idealnej. Sheryl Browne nie była mi dotąd znana. Pomimo, że czytam powieści również w języku angielskim, co zdarza mi się zdecydowanie rzadziej, staram się jednak być na bieżąco w nowościach czytelniczych na wyspach. W każdym razie, powieść którą wam zaprezentowałam powyżej, ma swoje plusy oraz niestety całkiem sporo minusów. Owszem, jest to thriller, ale trzyma w napięciu jak zdezelowana struna w tamburynie. Tak, trochę bawię się w Wiolkę z Brzyduli. Jest zdecydowanie przegadana. Około 90% treści to knucie tytułowej opiekunki i 10% akcji, gdzie faktycznie coś się dzieje. Od samego początku wiadomo, kto ma nierówno pod ścianą i dlaczego, a szkoda, bo może wtedy byłoby ciekawiej (?).
Akcja, której nie ma
Małżeństwo po przejściach, któremu w końcu udaje się założyć rodzinę. Ona – pani artystka, on – pan policjant. Przygarniają nieznaną sobie młodą sąsiadkę, której chałupa spłonęła na oczach okolicznych mieszkańców. Właściwie, nie skłamię jeśli napiszę, że owa sąsiadka już następnego dnia perfekcyjnie wykazuje się umiejętnościami wchodzenia tu i tam. Zdobywa tym samym serca wszystkich domowników i zostaje zatrudniona w roli opiekunki do dzieci. Referencje? Kto by się tym przejmował. Przecież powiedziała, że odbyła specjalnie szkolenia, a roztrząsająca wszystko pani artystka, chwilowo o tym fakcie zapomniała.
W każdym razie, owa opiekunka okazuje się być niezłą psycho i w cale nie cute. Dziewczyna ma plan, który powoli, w swoim tempie, realizuje.
I wlecze się ta akcja, której nie ma, od początku książki do momentu, aż wszyscy dowiadują się, kto kryje się w skórze pudliszki.
Przemyślani bohaterowie
Muszę przyznać, że bohaterowie poza pewnymi denerwującymi momentami byli bardzo ok. Czytając, aż sama nie mogłam uwierzyć, że autorka stworzyła tak fajne postacie. Bo wyobraźcie sobie, tym razem – drogie panie, czy spotkałyście się z facetami, którzy analizują dogłębnie sytuacje, które miały miejsce w ich życiu. W sensie, z reguły to jest tak, że kiedy nie możemy się dogadać z mężem czy chłopakiem, zastanawiamy się, co też oni mają w głowach. Spontanicznie zakładamy, że to prości ludzie, dla których tak, nie to jedyny wysiłek, na jaki ich stać podczas rozmów. A tymczasem, pani autorka, weszła troszkę głębiej w głowy panów i odstawiła niezły cyrk.
Właśnie to nie wiem, dlaczego mnie to aż tak zdziwiło. Czy dlatego, że sama w to nie wierzę, czy może stworzyła tym samym faceta idealnego. Chyba wezmę dziś jakiegoś osobnika płci męskiej na spytki.
Reasumując
Jak już zaznaczyłam powyżej, jest to powieść odrobinę nudna, aczkolwiek reszta, nawet całkiem fajnie się prezentuje. Tematy poruszane w książce są jak najbardziej na czasie — problemy rodzinne, alkoholowe i psychiczne. Codzienność, która w zależności, kto o niej rozprawia również prezentuje się inaczej. Daje nam to idealne odzwierciedlenie życia, gdzie często małe tajemnice czy kłamstwa rosną do rangi walącego się świata dla jednych, podczas gdy dla drugich to w dalszym ciągu niewinne nic nieznaczące drobnostki.