Milczące dziecko — podejście nie wiem które
Zawsze staram się być obiektywna w swoich ocenach. Muszę jednak przyznać, że momentami przychodzi mi to z dużą trudnością.
Powieść Milczące dziecko należy właśnie do takich niewiadomych. Z jednej strony chciałabym docenić historię, z drugiej zaś mam ochotę trochę się wyżyć, nie pozostawiając na bohaterach suchej nitki. W tym konkretnym przypadku największy problem mam z matką owego milczącego dziecka. Więcej o tym dlaczego, wyjaśniam poniżej.
Potwory są wśród nas
Kiedy pisałam ten nagłówek, od razu miałam w głowie wypowiedź seryjnego mordercy, Teda Bundiego, który stwierdził, że potwornie przerażające jest żyć z wiedzą, że zupełnie normalni ludzie potrafią dopuszczać się okrutnych zbrodni. I jak, my, zwyczajni ludzie mamy radzić sobie ze świadomością, że nie jesteśmy w stanie rozpoznać takich ludzi.
Podobnie sprawy się mają w książce Sarah A. Denzil pt. Milczące dziecko. Mamy matkę, ojca i potwora — nie jednego, którzy postanawiają odebrać rodzicom to, co najcenniejsze — dziecko.
Krótko o fabule
Emma Price otrzymuje telefon ze szkoły, z którego dowiaduje się, że z powodu fatalnej pogody rodzice zmuszeni są stawić się w szkole po odbiór swoich dzieci. Bohaterka niewiele myśląc ubiera się i rusza w stronę szkoły. Niestety aby się do niej dostać musi przejść przez zalany wodą most. Rzeka w bardzo szybkim tempie przybiera na rozmiarze, zalewając miasteczko. Emma, pełna strachu, przedostaje się na drugą stronę mostu i, tutaj zgrzyt — dywaguje sama ze sobą, jakie by to było straszne i nieodpowiedzialne z jej strony, gdyby utknęła w tej wodzie.
W końcu udaje się jej dotrzeć do szkoły, po czym odkrywa najgorszy z koszmarów — jej syn, Aiden, zaginął. Nikt nie potrafi powiedzieć, gdzie i kiedy wyszedł ze szkoły. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania chłopca. Ulewa nie zniechęca matki i pracowników szkoły w lustracji okolicy. Kiedy już wszystkie zakamarki w szkole i wokoło niej zostają przetrząśnięte, do Emmy dopiero powoli zaczyna docierać, co tak naprawdę się stało.
Dalsze poszukiwania policji i straży pożarnej, doprowadzają jedynie do odnalezienia w rzece czerwonej kurtki chłopca — lecz po dzieciaku ani śladu.
Dni mijają, Emma rozpacza nad utratą dziecka. Ostatecznie rozstaje się z ojcem chłopca, plus jak to w życiu, musi toczyć boje z innymi niełatwymi zmaganiami. Po kilku latach, względnie wychodzi na prostą, poślubia kolegę z pracy, zachodzi w ciążę, w końcu, co dla niej bardzo ważne, odzyskuje kontrole nad swoim życiem. I wtedy pojawia się Aiden.
Po 10 latach rozłąki, posiniaczony, z wieloma urazami wskazującymi na znęcanie się, i nie tylko, 16 letni chłopiec wraca do matki. Początki są bardzo trudne, ponieważ poza szokiem, rodziców Aidena dopada złość i frustracja, ponieważ chłopiec nie mówi. W szczególności matka nie może pogodzić się z tym faktem, tak bardzo pragnęłaby aby chłopiec wskazał potwora, który go uprowadził i maltretował przez te wszystkie lata.
Utrata gruntu pod nogami
Owszem, po utracie dziecka, każdy rodzic ma prawo zachowywać się idiotycznie, szukać sensu w miejscu gdzie go niestety nie ma. Ma prawo wariować, krzyczeć, szukać zbrodniarza wśród swojego bliskiego otoczenia, w każdym widzieć porywacza, mordercę, rzucać przedmiotami, „kurwami” i wszystkim, co ma pod ręką. Nikt, kto nie doświadczył utraty dziecka, nie będzie wiedział, jak taki rodzic się czuje — nigdy! Łatwo przychodzi nam ocenianie innych, nie zastanawiamy się, że za niezrozumiałym dla nas zachowaniem człowieka, najczęściej stoi jakaś tragedia. Bo sami powiedzcie — jesteście w stanie czuć tak bardzo, każdy strzępek własnego serca, który powoli rozchodzi się coraz bardziej, który nigdy nie wróci do swojego pierwotnego wyglądu. Pewnych przeżyć i związanego z nimi bólu po prostu nie da się cofnąć. Jak taki tatuaż mamy wyryty go na twarzy, ciele i umyśle.
Matka chłopca jest właśnie taką furiatką, ale uważam, że niestety bardzo nieumiejętnie opisaną przez autorkę.
Podsumowanie
Ciężko mi przychodzi pisanie o tej książce, bo jak zaznaczyłam już wyżej, mam mieszane uczucia, co do samej treści i zachowania bohaterów. Historia jest jak najbardziej możliwa — ludzie nie z takimi tragediami zmagają się codziennie. Niestety przesyt zbrodni na tak małą przestrzeń uwypukla niemożliwość ich zdarzeń.
I matka Aidena, może nie do końca jest oderwana od rzeczywistości, ale jej wewnętrzne rozprawy nad sobą, swoim i jej bliskich życiem są bardzo irytujące. A już szalę goryczy przelewa jej rozkminianie nad swoją tragedią w momencie, kiedy podąża za synem, pełna nadziei, że w końcu być może pozna całą prawdę. Nie chcę zdradzać za wiele, kiedy przeczytacie, będziecie wiedzieli, co miałam na myśli.
Dodatkowo, z przykrością muszę stwierdzić, że Emma, pomimo tragedii jaką przeżyła, nie rozwija się jako postać — wręcz przeciwnie, powiedziałabym, że się cofa.
Ostateczną ocenę i tak pozostawiam wam, ponieważ jak sami wiecie, ile nas by nie było, tylko samo różnych opinii można by na jej temat zaprezentować.